Szczegóły aktualności
Po dłuższej przerwie świąteczno-noworocznej wznawiamy nasze publikacje. Tym razem wracamy jeszcze do grudniowego wyroku WSA w Poznaniu, który unieważnił miejscowy plan zagospodarowania terenu obejmującego inwestycję firmy Bros. Niestety pomimo upływu ponad miesiąca, sąd nie sporządził i nie przekazał uzasadnienia do wyroku. Z sentencji wyroku dowiadujemy się natomiast, że WSA:
I. stwierdził nieważność zaskarżonej uchwały,
II. zasądził od Rady Miejskiej w Swarzędzu na rzecz skarżących określoną kwotę tytułem zwrotu kosztów postępowania,
III. określił, że zaskarżona uchwała nie może być wykonana.
O różnicy między uchyleniem a unieważnieniem planu pisaliśmy w poprzednich aktualnościach, a hasłem-wytrychem było łacińskie ex tunc. Temat dotyczący wyroku pojawił się w dyskusji radnych z burmistrzem w dniu 16 grudnia 2014 r. na posiedzeniu rady miejskiej w Swarzędzu. Niestety, z relacji którą można obejrzeć w materiale przygotowanym przez Swarzędzką Telewizje Kablową (początek od 3 min 40 sek) wynika, że albo radni i burmistrz nie mają w tej sprawie zbyt dużej wiedzy, albo celowo przeinaczają sytuację. W pierwszej kolejności odniesiemy się do wypowiedzi wiceprzewodniczącego rady, pana Zygmunta Majchrzaka, który pytał „czyich interesów bronił będzie burmistrz Swarzędza?”. Wypowiedział się też w sprawie konfliktu między interesem mieszkańców sąsiedniej gminy a interesem gminy Swarzędz. Najprawdopodobniej pan Majchrzak nie orientuje się, kto zainicjował i złożył skargę na plan zagospodarowania, albowiem z jego wypowiedzi wynika, że są to mieszkańcy sąsiedniej gminy, czyli Czerwonaka. Otóż, panie wiceprzewodniczący (jakby nie było funkcja wiceprzewodniczącego rady miejskiej powinna zobowiązywać radnego do dokładniejszego zapoznawania się z trudnymi tematami gminy Swarzędz, jeżeli mieszkańcy mają liczyć na dobrą reprezentację) informujemy, że skarga nie została złożona przez mieszkańców gminy Czerwonak ani Stowarzyszenie LEN, lecz przez mieszkańców Janikowa w gminie Swarzędz, będących właścicielami nieruchomości sąsiadujących z działkami objętymi planem zagospodarowania, tym samym bezpośrednio położonych przy terenie inwestycji firmy Bros. Trudno się zresztą temu dziwić, gdyż w związku z rozpoczętą inwestycją wartość rynkowa działek należacych do tych osób skurczyła się straszliwie. Jednocześnie pragniemy przypomnieć panu Majchrzakowi, że protestują nie tylko mieszkańcy sąsiedniego Kicina, lecz w dużej mierze także mieszkańcy Janikowa. To oni pojawiali się na blokadach, to oni podpisywali petycje w sprawie organizacji ruchu, i to oni boją się o dodatkowy ruch TIRów, który może generować w przyszłości inwestycja Brosa na ulicach w Janikowie, częstokroć w odległości zaledwie parę metrów od domowych okien. Przecież mieszkańcy Janikowa również obawiają się o spadek wartości swoich nieruchomości, jak i o stwarzane przez zakład zagrożenie które przez samego inwestora zostało wskazane w promieniu 800 metrów od inwestycji. Dlatego bardzo prosimy, aby pan Majchrzak nie twierdził, że w sprawie na szali leży po jednej stronie interes gminy Swarzędz, a po drugiej interes mieszkańców Kicina, bo jest to także, jeżeli nie w większości, interes mieszkańców Janikowa. A przecież gmina to właśnie jej mieszkańcy.
Po drugie, prosimy, aby pan Majchrzak nie straszył i nie przesądzał o milionowych odszkodowaniach dla inwestora, skoro sam inwestor w tej sprawie się jeszcze nie wypowiedział, nie wspominając, że przecież odszkodowanie musiałoby zostać uzyskane w procesie sądowym. Przypomnijmy, że jeszcze w 2014 roku na sesji rady miejskiej w Swarzędzu podczas dyskusji o ewentualnym odszkodowaniu, sekretarz gminy – pan Ostafiński twierdził, że „rozważanie obecnie kwestii wypłaty ewentualnego odszkodowania przez Gminę Swarzędz na rzecz BROS Sp.j. z siedzibą w Poznaniu należy uznać za nieuzasadnione i przedwczesne”, dodając, „że w takich okolicznościach musiałaby zostać wykazana szkoda”.
Chyba jednak najbardziej kuriozalna i zabawna część wypowiedzi pana Majchrzaka to pytanie, czy [w domyśle radni Swarzędza] będą nadal wspierali mieszkańców sąsiedniej gminy? Zaakcentujemy sformułowanie NADAL WSPIERALI, gdyż trudno sobie przypomnieć moment, w którym w całej ciągnącej się od prawie 3 lat sprawie radni Swarzędza wspieraliby mieszkańców Czerwonaka. Wydaje się, że to właśnie radni Swarzędza, jak i burmistrzowie są sami winni tej sytuacji. Dlaczego? Otóż - po pierwsze w 2001 roku fatalnie przeprowadzili (świadomie, bądź nieświadomie) procedurę uchwalenia planu, co po 13 latach odbija się czkawką, a po drugie nie byli konsekwentni w swoich działaniach w ostatniej kadencji, gdyż uchwalając studium zagospodarowania dla Swarzędza i przeznaczając w nim tereny, których właścicielem jest obecnie firma Bros, pod zabudowę jednorodzinną mieszkaniową, nie dostosowali jednocześnie do zmiany studium planu zagospodarowania dla tego terenu. A gdyby tak zrobili, to trudno uznać, że straciłaby gmina bądź inwestor, bo przecież tereny pod zabudowę mieszkaniową są znacznie droższe od terenów pod działalność gospodarczą. Właściciel działek były zadowolony, bo wartość nieruchomości inwestora znacznie by wzrosła, gmina uzyskałaby przychód w postaci opłaty adiacenckiej w związku ze wzrostem wartości nieruchomości związanym ze zmianą przeznaczenia terenu, a mieszkańcy zarówno Janikowa jak i Kicina nie mieliby perspektywy sąsiedztwa zakładu stwarzającego ryzyko wystąpienia poważnych awarii. Nie można też nie zauważyć winy poprzednich władz Swarzędza, które za wszelką cenę starały się doprowadzić do inwestycji (a przynajmniej takie można odnieść wrażenie), nie zważając że pomysł na taką inwestycję w takim miejscu i otoczeniu jest po prostu irracjonalny i ryzykowny. Warto też zwrócić uwagę na wykazaną przez urzędników naiwność, o ile nie celowe przymykanie oczu. Jak można inaczej zinterpretować fakt, że urzędnicy poinformowani przez inwestora podkreślającego, że jest „znanym producentem środków owadobójczych oraz nawozów” i który zamierza przeznaczyć halę „do wykorzystania jako magazyn produktów i surowców, których magazynowanie nie wymaga specjalnej infrastruktury – produkty i surowce o niskiej palności, niewybuchowe, nietoksyczne” wydają decyzję środowiskową nie sprawdzając, że inwestor ten produkuje lub magazynuje produkty i surowce w znacznej mierze palne, bądź wybuchowe, bądź toksyczne. To trochę tak, jakby Volkswagen udawał, że w nowej fabryce będzie produkował rowery, a Brigdestone gumy do żucia. Abstrahując od pierwotnych zapewnień inwestora, że jego celem są wyłącznie magazyny, a nie produkcja. Ewidentnie „szydło wyszło z worka” w momencie, gdy inwestor nie mogąc realizować działań budowlanych związanych z produkcją, zwrócił się do Swarzędza z wnioskiem o wydanie rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji środowiskowej na halę magazynowo-produkcyjną, gdyż brak prawomocnej decyzji komplikuje terminowe zrealizowanie inwestycji, co grozi spółce dużymi stratami finansowymi, łącznie z możliwością wstrzymania realizacji inwestycji. A zatem inwestor sam przyznał na piśmie, że bez uzyskania decyzji środowiskowej na produkcję podjął wcześniej działania i przygotował harmonogram inwestycji tak, aby została ona ukończona w wariancie magazynowo-produkcyjnym. Dlaczego zatem od razu nie złożył wniosku o wydanie decyzji dla takiego wariantu? Dlaczego udawał przed urzędem, że chodzi wyłącznie o magazyny? Dlaczego teraz Swarzędz miałby płacić inwestorowi odszkodowanie, skoro to inwestor podjął ryzyko i zaplanował inwestycję, do której nie miał jeszcze wydanych odpowiednich i prawomocnych decyzji? W branży budowlanej dokładnie wszyscy to wiedzą, jest to tzw. metoda kroczek po kroczku, która w tym przypadku dla inwestora okazała się zgubna.
Włodarze i radni Swarzędza muszą wziąć powyższe pod rozwagę przy podejmowaniu decyzji w tej sprawie, aczkolwiek każdy zdrowo myślący wie, że Swarzędz ma w tej sytuacji mocno związane ręce. Wcześniej czy później unieważnienie planu będzie prawomocne. Nawet gdyby wyrok z grudnia nie został utrzymany w NSA, to skarga na plan złożona przed Bożym Narodzeniem przez gminę Czerwonak jest oparta na argumentach nie do podważenia. Bazuje ona na opinii wyrażonej przez WSA w grudniu, że w trakcie procedury uchwalania planu w 2001 roku doszło wręcz do obejścia prawa przez gminę Swarzędz, co skutkuje naruszeniem interesu prawnego gminy Czerwonak, a to prowadzi bezpośrednio do unieważnienia planu.
Na koniec warto zwrócić uwagę na dwie sprawy. Pierwsza – pomysły wyrażone przez nowego Burmistrza Swarzędza na radzie miejskiej 16 grudnia 2014 roku dotyczące możliwości zmiany planu dla terenu inwestycji są de facto nierealne, jednocześnie przypominają fragment filmu Barei. Nie da się dokonać zmiany planu zagospodarowania bez zmiany obszaru otuliny Puszczy Zielonka (a to jest poza kompetencjami gminy), jak i nie da się zmienić przepisów ustawy o ochronie środowiska, z których wynika, że na terenie otuliny nie można lokalizować zakładów stwarzających ryzyko wystąpienia poważnej awarii, bo te przepisy są zaimplementowane z dyrektywy unijnej. No chyba, że władze Swarzędza mają tak daleko idące możliwości, aby prawo zmienić w całej Unii.
Druga sprawa – nikt na razie nie zwrócił uwagi na konsekwencje wynikające z pkt. III wyroku WSA. Sąd, związany art. 152 ppsa określił, że zaskarżona uchwała nie może być wykonana. Co to oznacza w praktyce? Otóż sytuacja jest obecnie taka, że od dnia ogłoszenia wyroku do dnia jego uprawomocnienia (ewentualnie uchylenia przez NSA) zapisy spornej uchwały wprowadzającej plan nie obowiązują, tzn. obecnie jest tak, jakby planu zagospodarowania dla tego terenu w ogóle nie było. A zatem inwestor, nie mając prawomocnej decyzji środowiskowej dla wariantu magazynowo-produkcyjnego nie jest w stanie uzyskać pozwolenia na budowę dla części produkcyjnej. Mieszkańcy zablokowali zatem swoimi działaniami to, co było dla nich największym zagrożeniem, czyli produkcję. Jednocześnie mieszkańcy mają świadomość, że nawet gdyby inwestor oddał halę do użytkowania, to będzie mógł w niej magazynować wyłącznie produkty o charakterystykach, które sam wskazał we wniosku o wydanie decyzji środowiskowej na halę magazynową, a zatem produkty i surowce o niskiej palności, niewybuchowe, nietoksyczne. A z uzyskanych od Prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych dokumentów (w tym kart charakterystyki produktów inwestora) wynika, że w zasadzie inwestor takich produktów nie ma. Co chciałby zatem magazynować? Nieważne, bo mieszkańcy poczuli, że jednak można wygrać i podejmą wszelkie możliwe prawne działania, żeby do rozpoczęcia użytkowania nie doszło.
Podsumowanie może być jedno – sytuacja rozwija się w bardzo dobrym kierunku dla protestujących mieszkańców i trochę gorzej dla inwestora i gminy Swarzędz. Radni i włodarze Swarzędza muszą bardzo rozsądnie podejść do tematu, aby gmina nie była pociągnięta do odpowiedzialności odszkodowawczej przez inwestora. Wydaje się to możliwe do osiągnięcia, obserwując ile błędów zostało w ramach całej procedury inwestycyjnej popełnionych po stronie inwestora, w szczególności w zakresie współpracy z gminą, a dokładniej informowaniem gminy o swoich prawdziwych zamiarach. Ale o tym być może w kolejnej aktualności.
Puenta – po prawie trzech latach działań, wielu wcześniejszych porażkach, ale i wielu sukcesach w ostatnich tygodniach, wydaje się, że nic nie jest w stanie zatrzymać protestujących mieszkańców.
Stenogram z fragmentu reportażu STK z posiedzenia rady miejskiej w Swarzędzu z dnia 16 grudnia 2014 r. Przypomnijmy też, że kandydatura pana Szkudlarka została poparta w ostatnich wyborach przez protestujących mieszkańców, głównie ze względu na jego hasło wyborcze, które brzmiało (czy nadal tak brzmi?): „Po pierwsze MIESZKAŃCY!”.
STENOGRAM:
O drugiej starej, trudnej sprawie dotyczącej budowy magazynów firmy Bros w Janikowie przypomniał wiceprzewodniczący rady Zygmunt Majchrzak pytając „czyich interesów bronił będzie burmistrz Swarzędza?”.
[Zygmunt Majchrzak] „Jeżeli byśmy starali się wspomagać mieszkańców to praktycznie rzecz biorąc powinniśmy się zgodzić z wyrokiem sądu, co oznacza wypłatę dla firmy Bros odszkodowania w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych. Więc mam teraz pytanie takie, czy będziemy nadal wspierali mieszkańców sąsiedniej gminy, czy raczej powinniśmy bronić interesów gminy Swarzędz, aby uniknąć płacenia tego rodzaju odszkodowania, bo te interesy jednak są rozbieżne.”
Burmistrz Marian Szkudlarek przedstawił różne warianty wyjścia z tej trudnej sytuacji. Zwrócił jednak uwagę, że trudną ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie wspólnie z całą Radą Miejską.
[Marian Szkudlarek] „Jak Państwo wiecie na jednej z rad, którą tu mieliśmy jakiś czas temu, stowarzyszenie się tu pojawiło, u nas tu było i to było chyba jedyne publiczne moje spotkanie ze stowarzyszeniem kiedy przyszli tu na radę poprzedniej kadencji. Nigdy się z nimi nie spotykałem i nigdy ich nie wspierałem. Są możliwe dwa warianty. Pierwszy wariant jest taki, że wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego nie jest prawomocny. To jest pierwsza rzecz. Druga rzecz, czekamy na jego uzasadnienie. Wiemy tylko, że jest tam sformułowanie, że w 2001 roku rada trzeciej kadencji, ogólnie rzecz biorąc, wtedy, podjęła tą uchwałę z rażącym naruszeniem prawa. I mamy dwa możliwe warianty realizacji tego wyroku. Pierwszym jest odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Biorąc pod uwagę realia jakie są, Naczelny Sąd Administracyjny w przeciągu 1,5 roku podejmie decyzję. To jest pierwsza rzecz, bo takie są średnio terminy rozpatrywania takich spraw. Druga możliwość, to musimy wspólnie my uzgodnić, czyli rada i władza wykonawcza - burmistrz, czy idziemy na wersję na nowo procedowania planu. Żeby ten plan uchwalić w tym miejscu, wycinkowo, to musimy spełnić kilka warunków. Warunki są dość skomplikowane. Pierwsze, ta inwestycja na dzień dzisiejszy leży w otulinie Puszczy Zielonki. Musielibyśmy wystąpić o to, żeby tą otulinę Puszczy Zielonki próbować zmienić. Druga rzecz, żeby procedować plan musimy rozpocząć od zmiany studium. Są różne warianty i różne opinie na ten temat, ja osobiście nie zgadzam się z opinią, którą słyszałem, że można równolegle procedować zmianę studium i uchwalanie planu. Nie zgadzam się z tym. Z góry wiemy, że będziemy mieli protesty jak rozpoczniemy powtórną procedurę. W tej chwili już zarówno mieszkańcy, jak i to stowarzyszenie będą pilnować każdego przecinka i mamy pewien problem. Pytanie, zadaję też to pytanie do rady, co chcemy w tym miejscu uchwalić, żeby ratować sytuację, nie wiem, podatek z tej inwestycji, inne rzeczy, to my musimy ustalić, bo władzę planistyczną ma Rada Miejska, nie burmistrz, ja mogę tylko teoretycznie wystąpić. To Państwo podejmiecie decyzję, jakby odwracając sytuację co ma być.”
Czy pomysł na zmianę położenia otuliny nie przypomina Wam filmu Barei? Tylko dialog dzisiaj mógłby być inny:
- Taaa. Mhmm. Aha. O, ooo. A co to są te?
- Magazyny Brosa.
- Aha.
- Panie Burmistrzu. Tu jest otulina!
- A to nie, to to nie, nie nie.… A nie, dobrze. To otulinę damy tutaj, a ten magazyn niech sobie stoi wśród pól.